Są imprezy, które po prostu musza się odbyć. Bo świadczą o tradycji, ciągłości organizacji. O tym, że są kamieniem milowym w upływającym czasie.
Wspominałem już wcześniej o takich imprezach Wielkopolskiego Związku Inwalidów Narządu Ruchu, które właśnie są takimi kamieniami milowymi – o Zabawie Karnawałowej. Kolejna jest Majówka to nieuchronne przywitanie wiosny i oczekiwania na lato. Na wakacje, na wypoczynek. Na otwarcie się na odrodzenie i na to wszystko co nowe.
I to nowe, to odradzające się, jest symboliczne bo w tym roku Majówkę Związku zorganizowało reaktywowane w ubiegłym roku Koło Poznań. Działało ono w latach wcześniejszych, później jego działalność zamarła by w roku 2014 ponownie odżyć. Z Prezesem Ulką Nowak, Włodkiem Muczkiem, Halinką Skrynikow czy Zbyszkiem Kaczmarkiem. Oni właśnie przygotowali miejsce uzgadniając termin z zaprzyjaźnionym Żeglarskim Międzyszkolnym Klubem Sportowym w Kiekrzu. Wypadło na 23 maja kiedy młodzież nie miała regat a Klub mógł przyjąć niepełnosprawnych gości. Na imprezę przybywano całymi rodzinami – były nie tylko dzieci ale i wnuki. I chyba właśnie to miało największy charakter terapeutyczny i spełniało sens zorganizowanego spotkania. Okazało się, że rodzice, dziadkowie potrafią się niesamowicie bawić. A zabawy obowiązkowo podkreślały to, co najbardziej wartościowe we wspólnym wyjściu – dużo ruchu, dużo zabawy i bardzo dużo śmiechu. A więc uczono się tworzyć magnolie rozkwitające na wodzie, „łowiono” na wędkę butelkę z wodą, trzeba było pokazać tytuł filmu w nieśmiertelnych kalamburach. Dzieci świetnie się bawiły nosząc piłkę na rakiecie tenisowej, układając bajkowe puzzle czy rzucając piłką do celu. Jeśli do tego dodamy pieczenie kiełbas na ognisku czy pieczenie ziemniaków wiemy już, że impreza skończyła się za szybko.
I właśnie ta chęć pozostania razem, wspólnej zabawy, biesiadowania jest największą wartością jaką udało się uzyskać Związkowi w realizacji swojej majówkowej tradycji. Cała impreza pokazała, że osoby z niepełnosprawnością potrafią się świetnie bawić ba, potrafią sobie tą zabawę, bez wsparci z zewnątrz, zorganizować. Dzieci, wnuki zobaczyły swoich rodziców, dziadków w zupełnie nowych rolach – uśmiechniętych, pełnych radości życia osób, które potrafią wymyślić ciekawy konkurs a później śmiać się ze swoich wpadek czy porażek. W kontekście tego zadania cieszę się, że wreszcie zauważono, że przywrócenie osoby niepełnosprawnej do życia zawodowego zaczyna się od przywrócenia jej do życia społecznego. Związek kolejny raz pokazał, że potrafi to robić. Szkoda, ze nie mógł liczyć na wsparcie z zewnątrz.