Kronika

Święto Pieczonego Ziemniaka

A zaraz po IV Dniu Organizacji Pozarządowych wszyscy szybko wsiedli w samochody i pomknęli Do Międzyszkolnego Żeglarskiego Klubu Sportowego aby uczestniczyć w Święcie Pieczonego Ziemniaka. I choć początkowo pogoda nie zachęcała okazało się, że jak zobaczyła roześmianych Członków naszego Związku to poświeciła nam Słońcem i ostatnim tchnieniem lata. Popatrzcie i poczytajcie!  

 Jeszcze na źdźbłach trawy połyskiwały kropelki wody, a ziemia pachniała deszczem, gdy 14 września 2013 roku pierwsze odważne osoby pojawiły się nad jeziorem Kierskim na przystani Żeglarskiego Międzyszkolnego Klubu Sportowego.

Nieprzychylna prognoza pogody nie wystraszyła członków Wielkopolskiego Związku Inwalidów Narządu Ruchu, którzy postanowili w tym roku Święto Pieczonego Ziemniaka obchodzić na terenie gościnnej przystani ŻMKS w Kiekrzu. Miało być deszczowo i zimno tymczasem na przekór wszelkim złym prognozom okazało się, że to było doskonałe miejsce i czas na zakończenie letniego sezonu. Program imprezy był wypełniony atrakcjami począwszy od kulinarnych po rozrywkowe. Rozpoczęło się od pogaduszek przy kawie i drożdżówkach od Kurasiaka, w chwilę później pojawiła się zupa gulaszowa od Leniwej Danuty, a  następnie na kijki nadziano kiełbasy i zaczęto opiekać je nad ogniskiem. Kto chciał raczył się chlebem ze smalcem i kiszonymi ogórkami. Wszystko było „palce lizać”. Na pieczone ziemniaki trzeba było trochę poczekać. Gdy zawinięte w folii piekły się w popiele, rozpoczęły się konkursy. Chętnych do udziału w nich nie brakowało. Najpierw należało odszukać ukryte w trawie, pod ławeczkami i łódkami ziemniaki. W kolejnej konkurencji trzeba było wykazać się umiejętnością ich obierania. Wygrywał ten, kto miał najdłuższą obierkę. Zaskoczeniem dla wszystkich było to, że zwycięzcą okazała się nie pani, a „pan domu”. Kolejny z konkursów polegał na podaniu, jak największej ilości nazw ziemniaków. To, że w Wielkopolsce mówi się pyry, wiedzieli wszyscy. Każdemu znana też była nazwa kartofel pochodząca ze Śląska, ale używana prawie w całym kraju. Nie wszyscy wiedzieli jednak, że w gwarze kresowej np. we Lwowie  mówi się parabola, góralskim gwarowym określeniem jest grula, a  na Kaszubach ziemniaki nazywa się bulwami.  Wiele emocji wywołały konkurencje polegające na rzucaniu ziemniakami: w jednej z nich należało trafić ziemniakiem do wiaderka,  w innej strącić ziemniakami jak najwięcej puszek. Nie zabrakło konkursu, w którym należało wymienić, jak najwięcej potraw z ziemniaków. Mistrzowie doszukali się nawet piętnastu dań. Począwszy od ziemniaków, gotowanych, smażonych, pieczonych, puree, przygotowywanych na parze i w mundurkach, poprzez sałatki: ziemniaczaną i niemiecką, szare kluchy, plyndze do babki ziemniaczanej, kartoflanki, kiszki ziemniaczanej i chipsów. Wybuchy śmiechu towarzyszyły rozwiązywaniu mini-testu, w którym trzeba był między innymi wybrać jedną z trzech odpowiedzi np. czy z ziemniaków wytwarza się (sól, mąkę czy olej)? Po przeliczeniu punktów i odebraniu nagród przez uczestników wszystkich konkursów nadszedł czas na pieczone pyrki z gzikiem lub jak kto wolał z masłem i solą. Najpierw niebo zrobiło się różowe później zupełnie zaszło słońce. Mimo, że ciemno już było i tylko świeczki rozświetlały stoły, ale nikomu nie spieszyło się do domów. Kaczuszki, które pływały spokojnie po jeziorze wyszły na ląd i zaczęły podchodzić coraz bliżej i przyglądać się gościom. Zazwyczaj cichutko tutaj, więc czują się bezpiecznie. Radowały swoim widokiem beztrosko bawiących się w Kiekrzu członków WZINR, którzy nie nadużyli gościny i zachowywali się mimo wszystko spokojnie i nie zakłócali swoją obecnością ich spokoju.

 

Szczególne podziękowania należą się ŻMKS.

Projekt był wspófinansowany przez Urząd Miasta Poznania i Wielkopolski Związek Inwalidów Narządu Ruchu..