Kronika

Bimbą po Poznaniu.

Wiaruchna z Wielkopolskiego Związku Inwalidów Narządu Ruchu nie siedzi ciyngiym w dómu, i nie gnije we wyrze. Są jeszcze na fleku. Wew słoneczne niedzielne przedpołudnie, 16 czerwca wyrychtowali się ruk-cug i wypindraczeni przytośtali się na Aleje Marcinkowskiego. Stąd wyruszyli  bimbą i jeżdżali po fyrtlach Poznania. Po drodze, gapili się bez okna, bo przewodnik PTTK Pani Izabela Maik stojała przy motorowym i godoła o historii Poznania. Wszyscy szpycowali co i jak się zmieniło.  Zyzolili  cióngle to w jednom, to w drugom stronę. Gdy bimba stanęła na Sołaczu,  wiaruchna zarechlała się do Parku Sołackiego. Szli gira za girą i każdy jeden się kielczył. Rozglądnęli się po okolicy. Pięknie! Nikt się nie wytónkał we wodzie. Uczaplili się na ławeczkach. Wymerali skądyś naparzonej kawy i herbaty. Pobrawyndzili sobie ździebko, spucneli wuchte ciastek i prawie cołki placek, który przytaszczyli ze sobą w tytkach. Poruty nie było. Wszyscy znali gwarę poznańską. Konkurs jednak wygrali Pani Kutzner i Pan Dańczak. Nikt nie był sterany, kiedy wracał do chaty. Naród się chichrał. Wedle mnie było fest.

Impreza była współfinansowana przez Urząd Marszałkowski Województwa Wielkopolskiego.